Ponieważ jest niemalże internetową matką, postanowiła to, co każda współczesna blogerka może całkowicie zrozumieć: relacjonować na żywo swój poród.

To było już czwarte dziecko, więc teoretycznie wszystko powinno pójść szybko.

Czytaj więcej: Czy warto iść do szkoły rodzenia?

(Pamiętam swój własny poród, gdy złożona bólami krzyżowymi usłyszałam dialog położynch:


- Przywieźli następną, ale to już czwarte.
- A, to pójdzie raz-dwa.

Poszło jeszcze szybciej. Po 30 minutach dziecko było już na świecie, a ja - rzecz jasna - wciąż się męczyłam, bez nadziei na to, że dziecko urodzi się w ciągu choćby najbliższej godziny.)



Emily zaplanowała poród w domu. Czekała na położną, którą wezwała, gdy tylko pojawiły się skurcze. W międzyczasie „nadawała”.

Nie było krzyków, paniki. Ta doświadczona mama doskonale wiedziała, jak wszystko będzie przebiegać i zachowała spokój, choć wciąż była bardzo podekscytowana. Czwarte dziecko!

- Wiem, że wydaje się wam to dziwne… Poród i transmitowanie wszystkiego na żywo, ale skoro pokazałam całą swoją ciążę, pokażę też poród.

(Na zdjęciu powyżej Emily dwa tygodnie po porodzie.)