Ostatnio znajoma moja udostępniła artykuł pod wymownym tytułem "12 najpopularniejszych stereotypów, które wpajamy naszym dzieciom". Oczywiście punkt pierwszy zajął podział na różowe i niebieskie, a ja już zaczęłam się gotować. Dlaczego? Spieszę wyjaśnić, choć jest we mnie tyle emocji, że z góry przepraszam za jakikolwiek chaos myśli. By to ułatwić, przejdę przez podobne punkty z tym, że podam kontrargumenty. Będzie prościej. To co, lecimy?

Różowy dla dziewczynki, niebieski dla chłopca

Kolory nie mają płci i genderowe matki oburzają się, gdy w Lidlu najnowsza oferta dla dziewczynek to róż, lila i koniec. I że niby dziewczynkom nie kupuje się brązowych butów, bo zaraz sypią się pytania: nie było bardziej dziewczęcego koloru? Jestem mamą chłopca, ale obserwuję i widzę, co się dzieje. Sama też byłam wszak małą dziewczynką i to w czasach, gdy zaczęło się targetowanie różowym, lalkami Barbie i innymi ustrojstwami. Nie chodziłam od stóp do głów w różowym, ale nikt nie robił afery, gdy zapragnęłam mieć koszulkę z Minnie i wściekle różowe legginsy. Zapewniam, że nie wyrosłam na panią, która do spodni w panterkę zakłada różowe szpilki. Podział jednak istnieje, bo ja syna w róż nie ubiorę (choć różowa koszulka polo może wyglądać elegancko i dandysowo). Dlaczego? Z bardzo prostej przyczyny: czy Wasi mężowie bądź partnerzy życiowi, drogie panie, założyliby różowe spodnie, a do tego liliowe polo? Ano właśnie.

Wygodne dla chłopca, ładne dla dziewczynki

Wystarczy przejść się po działach dziecięcych, by zauważyć, że ten podział to mit. Marynarka chłopięca jest mało przyjemna w noszeniu, zaś ubierając chłopca-niemowlę ciuszkami można zachwycać się w równym stopniu, co tymi przeznaczonymi dla dziewczynek. Poza tym, kto powiedział, że sukienka czy legginsy mają być jedynie ładne, a nie wygodne?

Brudny chłopiec, czysta dziewczynka

Gdy piszę ten tekst, z ulicy dobiegają mnie dzikie wrzaski wydawane przez dziewczynki (trzy siostry). Wszystkie upaprane, z rozwianymi włosami. Na pewno nie w falbankach.

Niegrzeczny chłopiec, grzeczna dziewczynka

"Kiedy chłopcy biegają i krzyczą jak opętani, to normalne, bo przecież chłopaki to łobuzy" - pisze pani Ewa Raczyńska. Nie, to nie jest normalne. U WSZYSTKICH dzieci psoty rzeczywiście są zdrowym objawem, natomiast ogłada jest rzeczą, która nie ma płci. Wielu rodziców zgodzi się ze stwierdzeniem, że widok paskudnie zachowującej się dziewczynki jest równie częsty, jak widok niewychowanego chłopca.

Fikołki dla chłopca, bieganie nie dla dziewczynek

Czyli dziewczynki tylko siedzą i pachną? Proponuję znaleźć takie dziecko. Dziewczynki chodzą na basen, jeżdżą na rowerach i, owszem, biegają. Aż mi głupio o tym zapewniać, bo to tak, jakby kogoś przekonywać do faktu, że słońce świeci. Ano świeci.

Wrażliwe dziewczynki, silni chłopcy

Tu jestem w stanie nieco się z autorką zgodzić. Stereotyp częściowo obowiązuje, ALE(!) chłopcom też wolno okazywać uczucia - gniew, rozczarowanie. Nie ma nic złego w tym, że mężczyzna płacze. Nie ma jednak nic złego również i w tym, że rodzice uczą swoje dzieci pewnego rodzaju odporności. Bo jeśli mój syn pójdzie kiedyś do szkoły, w której będzie musiał zmierzyć się z dziećmi nie zawsze mu przychylnymi, to nie chcę, by zamykał się w sobie i w płaczu. Niech da upust swoim emocjom, ale niech nie pozwoli się po cichu krzywdzić. A tak przy okazji: każda płeć potrafi być wredna. Każda ma uczucia. Co prowadzi nas do kolejnego punktu:

Strach dla dziewczynek, odwaga dla chłopców

"Nie przesadzaj, takiego małego pająk się boisz – ironizujemy, gdy chłopiec boi się wejść do garażu, przy bramie którego rozciąga się pajęczyna. Gdyby to była dziewczynka, w pięć sekund pajęczyna zostałby zmieciona." Przez kogo? Dziewczynki to nie Calineczki, które trzeba chronić w łupinie orzecha. Lęki są ważne w przypadku obydwu płci, bo potrafią stworzyć system formowania wiedzy o tym, co dla nas bezpieczne, a co nie. Jeśli ktoś chce wychować córkę na ułomną istotkę, która boi się zamieść własny garaż - proszę bardzo. Znam jednak panie, które i synów traktują podobnie.

Mądry chłopiec, śliczna dziewczynka

Dzieci są śliczne i kropka. Wszystkie. Czyżby autorka mając syna nie zachwycała się jego urodą? Nie? A czemu by nie? Jestem też w stanie polemizować w kwestii "tylko" ślicznych dziewczynek. Istnieje takie przekonanie, że są rozsądniejsze od chłopców, że dorastają szybciej, że mają więcej oleju w głowie. Stereotyp jak huśtawka właśnie przechylił się na drugą stronę.

Księżniczki dla dziewczynki, smoki dla chłopców

Proponuję bzdurę tę wcisnąć mamom, które mają i syna, i córkę. I czytają im w łóżku np. "Kopciuszka", a później legendę o smoku wawelskim. Nie ma problemu z tym, że chłopczyk obejrzy "Małą Syrenkę" - jest mnóstwo postaci, z którymi może się identyfikować.

Pozmywa dziewczynka, pogra w piłkę chłopiec

Chętnie pokazałabym zdjęcie, na którym mój brat pomaga babci lepić pierogi. Albo mojego syna, który rwie się do pomocy w kuchni. Nie mam zamiaru go od tego odciągać - przecież Pascal Brodnicki nie jest kobietą. :)

Pilotem chłopiec, fryzjerką dziewczynka

Pytamy czy sugerujemy? Zazwyczaj pada pytanie: "Kim będziesz, gdy dorośniesz?" I koniec - dziecko ma wiele opcji. Czasem zaskoczy. I czy rodzic nie ma prawa się zdziwić, gdy szkrab mówi mu, że chce jeździć śmieciarą? My jako rodzice mamy inną, szerszą wiedzę o świecie, niż nasze dzieci, które - swoją drogą - zadziwią nas jeszcze nie raz. To nasze prawo unieść brwi w zdumieniu i nie kryć się z tym. Na koniec dodam, że - mili państwo, heloooł! - różnimy się od siebie. Tak, chłopcy też różnią się od dziewczynek i często pozostaje to w gestii subtelnej oceny rodzica, czy coś jest narzucane, czy to już wybór dziecka. Ja urządzając pokój i wybierając zabawki mojemu maluchowi starałam się być bardzo "gender neutral", ale wyszło jak wyszło - synek to auciarz, najbardziej kręcą go służby ratownicze i absolutnie nie garnie się do malowania czy kolorowania, choć ma w domu cały arsenał kredek, kolorowych papierów i innych. Gdy dorośnie, chce póki co budować mosty. Cieszy mnie jednak, gdy wieczorem siedząc w kąpieli udaje, że kąpie swojego małego "bobasa dinozaura" i oddaje czułość, jaką dostaje. Kiedyś być może będzie ojcem. Zachowujmy umiar i zdrowy rozsądek. I nie odsądzajmy od czci i wiary tych, którzy np. swoje córeczki ubierają w różowy kolor. To jeszcze o niczym nie świadczy, chociaż nie każdemu może się podobać. Stereotypy nie są demonami, które trzeba zabić i pokonać, jak smoka w bajce. Ludzie od lat porządkowali świat poprzez kategoryzacje. Czyż tego nie uczymy naszych dzieci robiąc z nimi ćwiczenia typu: "Pokaż, co tu nie pasuje"? Stereotypy uczą miejsca w społeczeństwie, pomagają znaleźć punkt odniesienia. Przekonywanie samych siebie, że jest inaczej, byłoby swego rodzaju hipokryzją. Ważne jest, by zdawać sobie sprawę z podziałów i wiedzieć, że różnice to nie bariery. Groźne są wtedy, gdy ograniczają nasz rozwój, ale od tego jest rodzic, by otwierać furtkę, a nie ją zamykać. Widząc swoją sprawną fizycznie dziewczynkę dobra mama na pewno nie powie jej: "Siedź i rysuj kwiatki!".