Dlaczego kosz Mojżesza to taka fajna rzecz? Przy moim pierwszym dziecku go nie miałam. Mój drugi bobas jeszcze nie skończył dwóch miesięcy i uznałam, że tym razem zaopatrzę się w coś takiego. Bez rozciągania tematu, w punktach wymienię, dlaczego:

- bo niebawem jedziemy na wakacje i przyda mi się łóżeczko, w którym do auta zapakuję: pieluchy, chusteczki i inne rzeczy; ponadto wyliczyłam, że zanim bobas skończy 6 miesięcy (a więc zanim przestanie się komfortowo mieścić w koszu), czekają nas jeszcze 2-3 długodystansowe wyjazdy;

- bo jest lekki i łatwo się go transportuje (choć nie składa się do kompaktowych rozmiarów),

- bo może stać w każdym miejscu w domu i ogrodzie,

- bo później posłuży nam jako pojemnik na pluszaki i inne duże zabawki (zabawki dla dzieci do 3-go roku życia są zazwyczaj sporej wielkości - doświadczone mamy pewnie się zgodzą),

- bo był tańszy, niż inne łóżeczka turystyczne (kupiłam używany*, ale z nową pościelą - i to jest świetna opcja),

- bo wygląda ładniej, niż inne plastikowe badziewia.

*ten na zdjęciu widoczny jest bez pościeli, czyli prześcieradła, kołderki i osłonki, które do niego dokupiłam - całość (łącznie z koszem, który wygląda jak nowy) wyniosła mnie 220 zł, w komplecie był już materacyk, kołderka, osłonka oraz daszek, który jednak natychmiast zdjęłam.

 

#koszmojzesza #mosesbasket #baby #crib #sweetdreams

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika www.mamasy.pl (@mamasy.pl)