Więcej radości dał nam tylko kulodrom. Gdy miałam wręczyć 4-letniemu synkowi zabawkę otrzymaną do testów, miałam wątpliwości i byłam niemal pewna, że po kilkunastu minutach rzuci ją w kąt. Raz, że to atrakcja przeznaczona dla 5-latków. Dwa, że od zawsze wierzę w najprostsze zabawki. Kamyk i patyk to może przesada, ale klocków nic nie jest w stanie pobić. W jednak gdy Mateusz dostał wczoraj Jinna, idąc dziś rano do przedszkola jeszcze z nim rozmawiał, a w nocy spał w jego towarzystwie. Wciąż, wciąż rozmawiał, traktując jak żywą istotę.

Przyznać trzeba, że jak na zabawkę, której atrakcyjności dawałam maksymalnie pół godziny, jest nieźle. Póki co problemy widzę dwa (oprócz tych przedstawionych na wideo): Jinna nie można ściszyć (buuu…). Druga wynika z niecierpliwości małego dziecka, które nie zawsze jest w stanie wytrzymać do końca polecenia. Byłam jednak zdziwiona, że wiele konwersacji dotrwało do końca. Synek cieszył się niezmiernie, gdy "pokonał Jinna" wymyślając sobie syrenę. Na nic tłumaczenia, że syrena to nie zwierzę. - Wygrałem, wygrałem! Jeśli ktoś się zastanawia nad kupnem, oto mechanizm działania zabawki. Dla dzieci, które mają już chyba wszystko: