Stosowanie cesarskiego cięcia jest bardzo popularne - ja sama na palcach jednej ręki mogę policzyć znajome, którym udało się urodzić naturalnie. U mnie skończyło się CC z powodu spadającego tętna płodu.

Czytaj też: Niebywała akcja ratowania dziecka ciężarnej, rannej w wyniku wybuchu bomby w Syrii (FOTO+VIDEO)


- Wie pani, kiedyś musiałaby pani to dziecko urodzić. Dzieci się rodziły naturalnie, ale dużo też było przypadków, że te noworodki miały jakieś komplikacje wskutek trudnego porodu - usłyszałam od ginekologa po tym, jak pierwszy raz zostałam mamą.

Lekarz dosłownie tłumaczył mi się, dlaczego zdecydował się na cięcie, choć ja nie miałam pretensji - liczył się tylko fakt, że dziecko jest zdrowe.


Tymczasem fizjoterapeuta widząc pewne rzeczy u mojego syna, jakieś wady postawy, zwalał wszystko na cesarkę. Może to jest rzeczywiście skorelowane? Przejście przez kanał rodny uruchamia wiele odruchów, które mogą pozostać wyciszone w przypadku cięcia.


Austriaccy badacze doszli jednak do wniosku, że stosowanie cesarskiego cięcia ma jeszcze inne następstwa. Rodzi coraz więcej kobiet ze zbyt wąskim kanałem rodnym, a na świat przychodzą coraz większe dzieci. Link do wyników badań znajdziecie tutaj.


By ująć rzecz najprościej: coraz popularniejsza „cesarka” powoduje, że problemy z porodem będą dziedziczne. W latach 60. XX wieku na 1000 porodów przychodziło na świat 30 dzieci, których matki miały zbyt wąski kanał rodny. Obecnie liczba ta jest większa o 20% i wynosi 36. To ogromny skok biorąc pod uwagę zaledwie kilka pokoleń - wszyscy wiedzą, że ewolucja działa dużo wolniej. A tu mamy niezbity dowód na to, że w tym wypadku przyspiesza, dokonuje się na naszych oczach tu i teraz.

 

Czytaj dalej...