Historia lalki Barbie sięga lat 60. XX wieku, a właściwie końca lat 50.  W tym czasie ukazała się książka Betty Friedan, „Mistyka Kobiecości”, a w Stanach rozkwitała druga fala feminizmu. Kobiety walczyły o przyszłość inną niż ta w domu i w kuchni, bo taki wzorzec lansowały media w latach 50. I 60. Barbie owszem, pojawiła się w 1965 roku jako Miss Astronaut Barbie, ale umówmy się, ile ludzi w ogóle myślało o tym, by wylecieć na orbitę?

Miss Astronaut Barbie. Tylko komu potrzebny tytuł Miss na orbicie?

By zostać lekarzem, Barbie musiała czekać jeszcze do 1988 roku, a kierowcą rajdowym  do roku 1998. Do tego czasu znana i lubiana była jako blond-piękność o nierealistycznych proporcjach ciała. Zresztą wydana w 1963 roku książeczka „Jak schudnąć” dołączona do „Barbie Baby-Sits” radziła: „Nie jedz!”. 

Najlepiej sprzedającą się Barbie była „Totally Hair Barbie”, w różowych bucikach, z różową opaską, piękna, szczupła, o włosach blond sięgających niemal kostek. 

Najlepiej sprzedająca się lalka wszech czasów: Totally Hair Barbie

Dopiero w 2016 roku pojawiła się „Curvy Barbie”, czyli krągła Barbie, ale laleczka i tak ma figurę, o której wiele dorosłych kobiet może tylko pomarzyć. Nierealistycznie już jednak nie jest. 

Wciąż jednak Barbie wywołuje głównie dyskusję na temat wyglądu, nie tego, JAK i CZYM dziewczynki się bawią. 

Badania pokazują, że w wieku 5 lat wiele dziewczynek zaczyna postrzegać swoją płeć jako ograniczenie, choć nie do końca zdają sobie z tego sprawę. Nie myślą o tym, by zostać architektem, naukowcem, inżynierem, bo to dla chłopców. Do tego czasu często mają już swoją pierwszą Barbie. 

Chłopcy trzy razy częściej dostają zabawki związane z nauką.

Niemal nie dostają zabawek koncentrujących się na wyglądzie. Barbie na wyglądzie koncentruje się pod ilu? 60 lat?

Teraz Mattel rozpoczęło kampanię „Dream Gap”. Trochę nie w porę. O 60 lat za późno, choć dobrze, że coś takiego w ogóle powstało. Widzę w tym jednak pewną hipokryzję, bo firma sprzedająca marzenia o byciu głównie piękną i fantastycznie ubraną, nagle orientuje się, że są matki, które NIE chcą kupić dziecku Barbie, bo boją się, że ich córki będą koncentrować się nie na intelekcie i działaniach, a niczym nie popartych mrzonkach o byciu różową laleczką. I to właściwie - w moim odczuciu - trochę też po to, by poszerzyć sobie rynek. Bo po 60 latach ludzie mają dość, a kobiety widzą, że różowe stroje, podobne jedne do drugich, do niczego nie prowadzą i nie rozwijają. 

Niegdyś lalki miały cel - uczyć empatii. Były to lalki, które albo udawały dzieci, albo postaci bajkowe, w żaden sposób nie aspirujące do wyglądu małych modelek. Dzieci bawiące się nimi skupiały się głównie na opiece. Lalki miewały sukienki, dodatki, owszem, ale nie były to odrealnione i puste wzorce. To były lalki-dzieci, lalki-przyjaciele. 

Drugi duży problem stojący za tego typu kampaniami, jak kampania prowadzona przez Barbie, to trochę pójdzie w drugą stronę. Chęć udowodnienia czegoś wszystkim, za wszelką cenę. Przekaz mówiący o tym, że jesteś fajna tylko wtedy, gdy jesteś naukowcem. A gdy jesteś gospodynią domową, nauczycielką, pielęgniarką, manikiurzystką… Cóż, pewnie padłaś ofiarą zabawy Barbie. NIE! Bo gospodynie domowe są światu równie potrzebne, jak naukowcy. W świecie zabawek bardzo brakuje równowagi i wzajemnego poszanowania oraz docenienia indywidualnych predyspozycji.

Teraz markę czeka walka z własnymi demonami i biczykiem, który sama sobie ukręciła. Koloru różowego, oczywiście.