Jestem już w takim wieku (ho, ho, jak to brzmi!), że mało co mnie bulwersuje jako matkę. Serio.

Oglądałam już tyle scen w piaskownicy, w poczekalni u lekarza czy po prostu na spacerze, że patrząc na wybryki rodziców lub ich dzieci wzruszam ramionami i myślę sobie: „Normalka”. Nikogo nie posądzam o złe wychowywanie pociech, moje zresztą nie raz testowały moją cierpliwość.

Tymczasem dziś uniosłam brwi w największym zdumieniu.

Największym.

Scena rozegrała się na siłowni o poranku. Podchodzę, podaję karnet i patrzę na kontuar. A tam informacja, że na terenie obiektu jest pokój zabaw dla dzieci, w nim animatorki. Cena: 5 zł za godzinę. Nie wiem, drogo czy nie drogo. Fakt, że jeszcze tydzień temu pokój ten był dostępny dla dzieci osób korzystających z siłowi za darmo. I choć moje dzieci nie miały z niego okazji korzystać, byłam w szoku.

- Skąd ta opłata? Przecież to nie fair - mówię do dziewczyny zza lady.
- Tak, Iza, ale zrozum, były straszne sceny. Jedna z animatorek zrezygnowała, bo ją niektóre dzieci biły.

Zrobiłam wielkie oczy.

- A matki gdzie?
- Szły ćwiczyć i zostawiały dzieci na kilka godzin. Mi tych dzieci już szkoda było.

Stojący obok trener kiwa głową przysłuchując się tej wymianie zdań. W końcu dodaje:

- Ostatnio jedna kobieta wychodziła o dziesiątej. Budziła swoje dziecko, które zasnęło. Ten maluch był w tym pokoju kilka godzin. A ona jeszcze miała pretensje, że dziecko śpi.

Dziewczyna dorzuciła:

- Niektóre kobiety traktowały ten pokój jak darmowe przedszkole.
- A te dzieci nie musiały jeść, pić, siku? - pytam.

W odpowiedzi widzę niepewną minę i wzruszenie ramionami.

- Wiesz co, już się nie gniewam za tą nagłą opłatę - rzuciłam, biorąc kluczyk do szatni.

Zastanawiam się, jak silna jest presja na posiadanie płaskiego brzucha, że mamy gotowe są na takie poświęcenia… ze strony ich kilkuletnich dzieci. Zostawiasz tak dziecko komuś jak torebkę na przechowanie? Zdarzyło Ci się? Najczęściej wstrzymuję się od ocen, ale tym razem stwierdzam, że to takie słabe, po prostu słabe.