Fakt jest następujący: Polacy często nie ufają lekarzom. Do tego stopnia, że - jak rodzice wcześniaka z Białogardu - odmawiają zbiegów uznawanych za rutynowe. Dlaczego? Bo - i tu dochodzi do paradoksu - tak, jak nie ufają specjalistom, tak gotowi są zawierzyć internetowym wpisom niesprawdzonych autorów. Rodzice są też dramatycznie niedoinformowani. Nie wiedzą, czym jest zabieg Credego. Nie wiedzą, dlaczego dzieciom podaje się witaminę K. Nie chcą szczepić, na fali walki z przymusem szczepień.


A jednocześnie jadą do szpitala, nie decydują się na wybór innej placówki, nie omawiają niczego wcześniej z lekarzami, tylko zabierają dziecko, rozpoczynając burzę wtedy, kiedy cała rodzina powinna mieć spokój. W mediach czasem funkcjonują jako dwoje bohaterów, przeciwstawiający się machinie, która wymusza na nie niepotrzebne zabiegi okołoporodowe. Tacy rodzice zapominają przy tym, albo zwyczajnie nie wiedzą, że w okresie powojennym 66 na 1000 noworodków umierało przy porodzie lub w ciągu pierwszych 6 dni. Medycyna i m.in. wprowadzenie odpowiednich standardów opieki okołoporodowej sprawiło, że te statystyki zaczęły się poprawiać. W 1985 roku śmiertelność niemowląt wynosiła już 15 na 1000 urodzeń.

A te zabiegi to szczepienia, podaż witaminy K, fototerapia, zabieg Credego.

Czym jest zabieg Credego i po co się go robi?

To zakropienie oczu dziecka 1% roztworem azotanu srebra celem profilaktyki rzeżączkowego zapalenia spojówek. Stosuje się go od 1880 roku, kiedy to co piąte dziecko w rezultacie infekcji oka miało trwale uszkodzoną rogówkę, a 1% wszystkich dzieci trwale traciło wzrok.

Dwoinki rzeżączki mogą trafić do dziecięcego oka, gdy przechodzi przez kanał rodny. Powiecie: po co niemowlętom urodzonym przez CC zabieg Credego? Otóż one też są narażone na zakażenie - np. po przedwczesnym odejściu wód, sączeniu wód czy drogą wstępującą.

Rodzice twierdzą, że w dzisiejszych czasach zabieg ten jest niepotrzebny, że wywołuje chemiczne zapalenie spojówek. Choć rzeżączka jest chorobą występującą rzadziej, niż 130 lat temu, to nie została wyeliminowana. Zaś różnica między chemicznym zapaleniem spojówek a rzeżączkowym jest jednak taka, że to pierwsze powoduje niewielkie zaczerwienienie oka i samo ustępuje, a to drugie może prowadzić do ślepoty.

Azotan srebra nie działa na Chlamydie. W Stanach Zjednoczonych zastąpiono więc azotan srebra kropelkami z antybiotykiem, które mają szersze spektrum działania. Tu jednak mamy kolejny bunt rodziców: po co antybiotyk? No nie dogodzisz.

Zakraplanie oczu mlekiem matki nie jest zabiegiem medycznym. Mleko matki nie zabija drobnoustrojów.

Po co noworodkom podaje się witaminę K?

Ot, witaminka. Nic się nie stanie, gdy się jej nie poda. Błąd. Stać się może, bo wszystkie noworodki przychodzą na świat z niedoborem witaminy K - nie przechodzi ona przez łożysko. Ryzyko krwawienia u takiego malutkiego człowieka w przypadku jej niepodania wzrasta o kilkadziesiąt razy. I tego boją się wszyscy lekarze - krwotoku wewnętrznego, który może skończyć się np. porażeniem mózgowym. A może i śmiercią.

 

Kąpiel noworodka w szpitalu

Są szpitale, gdzie niemowlęta są kąpane, ale są i takie, gdzie niemowlaki kąpane nie są. Ja sama nie kąpałam swoich aż do odpadnięcia kikuta pępowinowego - choć dzieci były czyste i pachnące. Maż płodowa bowiem stanowi najlepszą barierę ochronną dla wrażliwej skóry noworodka, co potwierdza pani Elbanowska z Fundacji Rzecznik Praw Rodziców.

 

Szkoda, że zabiegi, które mogą uratować życie (jak podanie witaminy K) lub mają bezpośredni wpływ na jego komfort (wzrok) przedstawiła ona bagatelizując ich znaczenie.

Żaden z pediatrów, z którym rozmawiałam, nie kwestionował nigdy potrzeby przeprowadzenia stosowanych obecnie zabiegów okołoporodowych. Kąpiel jest tu sprawą, którą można było wcześniej ustalić, wybierając inny szpital… Rodzice z pewnością chcą dobra swego dziecka, ale pytanie, czy są oni mu owo dobro zapewnić, jeśli „w dobrej wierze” mogą wyrządzić ogromną krzywdę? Wniosek jest jeden: edukacja kuleje. A rodzice z Białogardu albo nie słuchali tego, co mówiono na szkole rodzenia, albo na niej nie byli. Bo wiedzą lepiej? Bo nie chcą wiedzieć. Ja już sama nie wiem.

- Jako lekarz najbardziej boję się tego, że tacy rodzice znajdą wielu naśladowców - powiedział mi znajomy pediatra. - Takich, którzy z czystej przekory będą chcieli zagrać bohaterów na szali kładąc zdrowie dziecka. Czkawką się to odbije nie na nas, lekarzach, bo my i tak mamy dużo pracy, tylko na dziecku i rodzicach. Po co?