Taka zmiana przełoży się nie tylko na organizację szpitali i zmieni pracę położnych. Odczuje ją też cała gospodarka, bo na Wyspach coraz częściej rodzą kobiety dojrzałe, o mocnej pozycji zawodowej. Niestety, rodzą też dzieci mniej - jedno, góra dwoje.

W Polsce powoli czujemy napływ podobnego trendu. Mówi nam on, kto chce być w dzisiejszych czasach matką, kto jest na to gotowy finansowo, psychicznie. A czy fizycznie? Medycyna idzie do przodu, możliwości jest coraz więcej, bo kobieta po czterdziestce może nie tylko zajść w ciążę, ale i ją utrzymać. W Polsce grupa kobiet najczęściej rodzących przesunęła się z tych mających 20-24 lata do starszej, 25-29 lat. Swoje pierwsze dziecko częściej rodzą też trzydziestolatki.

Niestety, Polska pozostaje w szarym tyle za Wielką Brytanią, jeśli chodzi o ciąże nastolatek. Podczas gdy za granicą od lat 90. ilość ciąż nieletnich spadła o połowę, w Polsce jest ich coraz więcej.

Rodząc nie widziałam dzieci nastoletnich w szpitalach. Za to położne mówiły do mnie „niunia”. Byłam jedną z najmłodszych, bez makijażu wyglądałam chyba jeszcze młodziej, choć wiekowo przypadałam na popularną obecnie grupę 25-29. Swoje pierwsze dziecko chciałam urodzić w wieku 25. lat. Spóźniłam się o dwa.

Pierwszy poród mnie przerósł, jeśli chodzi o ilość emocji. Za drugim razem byłam na tyle „trzeźwa”, że mogłam przyjrzeć się innym kobietom na oddziale. Siwe kosmyki, zmarszczki - brak makijażu obnażył coraz starszy wiek matek rodzących. Wiele z nich było totalnie bezradnych, jeśli chodzi o podejście do maleństwa, co kazało mi przypuszczać, że to ich pierwsze dzieci. Jak się później miałam okazję przekonać, w większości przypadków miałam rację.

Onet opublikował właśnie ikonografikę, z której wynika, że prawie połowa rodzących ma wyższe wykształcenie. A ponieważ są to dane GUS-u z 2014 roku, mogę tylko zgadywać, że procent ten jeszcze wzrósł.

Czytaj dalej...

40-latka rodzi po swojemu


Co to oznacza?

Wyższe wykształcenie skorelowane z późniejszym macierzyństwem ma oczywiste przyczyny: praca, samodzielność (również finansowa) oraz konkurencja. Kobiety chcą konkurować z mężczyznami zawodowo, ale często oznacza to, że decydują się na oddalenie wizji bycia matką, by wzmocnić swoją pozycję zawodową. No i koszty utrzymania dziecka. Potomstwa mamy coraz mniej, a to, które się rodzi, staje się dożywotnią inwestycją, której koszty utrzymania rosną.

- Potencjalnie dłużej trzeba starać się o ciążę, mamy też większe ryzyko poronień, większe komplikacje okołoporodowe i medyczne interwencje podczas porodu - cytował swego czasu profesora Adama Balena, prezesa Brytyjskiego Towarzystwa Płodności (The British Fertility Society), tygodnik Polityka.

I Brytyjczycy przyjmują to jako wyzwanie, z którym trzeba sobie poradzić inaczej niż każąc rodzić wszystkim, wcześnie.

Choćby z racji wzmagających się trendów natalnych można podejrzewać, że kwestie takie jak te poruszane wczoraj, podczas Czarnego Poniedziałku, będą również przybierać na sile. Kobiety chcą rodzić po swojemu, świadomie, by móc w pełni cieszyć się macierzyństwem. Rząd może chcieć to utrudnić, ale ostatecznie to większość zdecyduje. O ile pójdzie do urn.