Internetowy ekshibicjonizm sięgnął zenitu. Nie ma już, nie ma sfery prywatności. Poród, rzecz niezwykła, zostaje odarta z tego, co zwyczajowo nalezy się rodzinie. Tak więc moje zdanie już znacie.
Nie popieram. Nie popieram dlatego, że Fejs to nie miejsce, na publikowanie zdjęć w chwilach takich, jak ta. A może się mylę? Może to już norma? Widzę, jak matki-blogerki robą wycieczki po swoich domach, pokazują swoje dzieci… Ba! Zarabiają na nich.
Zaznaczę rzecz jeszcze inną: czymś zupełnie odmiennym są dla mnie zdjęcia fotografów, które często widuje się w sieci. Nie rażą mnie, bo nie towarzyszą blogowi, nie podbijają statystyk prowadzącej go mamie. Stanowią dokumentację niezwykłej chwili, a nie wabika na "lajki".
Tutaj nowa forma ekshibicjonizmu. Zupełnie jakby ktoś w trakcie porodu otworzył wielkie dwuskrzydłowe drzwi, za którymi czaiłby się tłum gapiów i zapraszającym gestem powiedział: „Chodźcie, patrzcie! Nie znam was, ale przyjrzyjcie się". Choć przez Fejsa przynajmniej jest sterylnie.
PS Zjęcie wylądowało także na Instagramie. Ach, zasięgi, zasięgi.
Niemniej gratuluję, bo powiększenie rodziny to rzecz zawsze godna gratulacji.
[ad=1]