Dzieci lubią akcję, lubią, gdy coś się dzieje. Dlatego istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że Wasza pociecha polubi książkę „Staszek i smocza przygoda” Tomasza Duszyńskiego.

I choć pierwszy rozdział jest enigmatyczny (jakiś mistrz, jakiś smok z chmury, jakieś mroczne siły), radzę przejść przez niego bez zniechęcania się do reszty.

Książka jest kinematograficzna. Dużo w niej wartkiej akcji i dialogów. Brak nużących młodych czytelników opisów. Tu się - proszę Państwa - dzieje, dzieje, dzieje.

Pewien chłopiec za sprawą magicznego, chińskiego kufra, przenosi się w odległy i obcy dla nich świat. Sprawa już wygląda na rumianą, ale robi się coraz ciekawiej, bo mamy tu pościgi, rywalizację gimnazjalistów z ekipą Wu Tana, skoki w czasie… Ach, czegóż tu nie ma? Jest i fantazja, i inna kultura, i humor. Coś, czego w wielu powieściach dla młodych czytelników brak.

Synek ma niespełna 5 lat. Zaczęłam czytać mu fragmenty książki i dał się ponieść, choć nie wszystko zrozumiał. Nie mogłam sobie tego jednak odmówić, bo to wartościowa lektura. A byłam nastawiona sceptycznie patrząc na okładkę. Jakże prawdziwe jest stare porzekadło!

Polecam dając siedem na pięć gwiazdek (bo jednak wciąż tkwię w okresie poszukiwania książek ilustrowanych dla mojego starszego szkraba).