Jestem matką 2,5-letniego brzdąca oraz 6,5-letniego „zerówkowicza”. Widzę, że obecnie dzieli ich rozwojowa i komunikacyjna przepaść. Naszym stałym problemem jest zabieranie zabawek (starszemu bratu), naprzykrzanie się (starszemu bratu), bicie (starszego brata). Nikt młodszego syna tego nie uczył, a starsze dziecko me - o dziwo - na bicie nie reaguje oddawaniem. Skąd zatem te wszystkie negatywne zachowania?
Sięgnęłam po literaturę fachową. Odłożyłam książki specjalistów wcale nie bogatsza o wiedzę, ale utwierdzona w przekonaniu, że to okres przejściowy, czego dowodem jest mój starszy syn. To on daje mi cierpliwość i stanowi potwierdzenie, że kiedyś wszystko to przechodzi, a komunikacja i zabawa z dzieckiem jest spokojniejsza.
Do tego czasu musimy radzić sobie z:
Napadami złości
Dziecko krzyczy. O wszystko krzyczy. O to, że nie chce pić kakao. O to, że ktoś mu ten kubek z kakao zabiera. O brak zabawki, o przeczącą odpowiedź rodzica. Nie muszę wyliczać dalej, prawda?
I co mamy wtedy zrobić? Czasem można ustąpić, ale jeżeli żądanie dziecka jest absurdalne lub w tej chwili niewykonalne, trzeba zachować zimną krew. Maluchy nie potrafią komunikować emocji, których często sami nie rozumieją. Zatem, co robić?
Krzyki nic nie dadzą, ale stanowcze, krótkie komunikaty - jak najbardziej. Ostatecznie i tak najczęściej przychodzi nam przetestować własną cierpliwość. Polecam wpis o zachowaniu zimnej krwi.