Zachować spokój. Zachować spokój. Zachować spokój. (I jeszcze raz, powtarzam jak mantrę.) No, tak się mówi, ale co zrobić, by to wyeliminować? Jestem w kropce. Staram się wszystko robić metodą wszystkich tych superniań, które przekonują, że trzeba z dzieckiem rozmawiać i nie krzyczeć, nie dać się wyprowadzić z równowagi. Z tym ostatnim różnie bywa - nie jestem rodzicem z kamienia. Przeróżne sytuacje jednak dowiodły, że w przypadku mojego cwanego 3-latka krzyki i inne takie (nie mówię o klapsach - tego nie dopuszczam) okazały się uderzać we mnie rykoszetem. Bardzo tego żałowałam. Co jednak, jeśli rodzic jest spokojny a dziecko przynosi różne zachowania na przykład z przedszkola? Od tego nie uciekniemy, ale i tutaj staram się tłumaczyć sobie: "to minie, to nie jest na zawsze". Bo synek od pewnego czasu jest agresywny, a z rówieśnikami bawi się tylko w szorstkich policjantów. - Nie możecie pobawić się w sklep? - Nie, bo chłopaki nie chcą! - odpowiada. No cóż... Cdn.