Była to długoletnia zagadka, która być może po dwudziestu latach doczekała się rozwiązania. Choć jednak wszystko układa się w końcu w logiczną całość, nie ma w tej sprawie niezbitych dowodów, przyznania się do winy, czy orzecznictwa. Oficjalnie sprawca śmierci małej JonBenet pozostaje nieznany. Wielce prawdopodobne jednak, że znała go i kochała…



Sprawa pełna sprzeczności była od samego początku. Rodzice zgłosili zaginięcie dziewczynki, otrzymali też list z żądaniem okupu. Był nad wyraz długi (kilkustronicowy), napisany na papierze pochodzącym z domu Ramseyów, długopisem należącym do nich. Wszystko wskazywało na to, że powstał wewnątrz ich posesji. Sprawca posługiwał się dziwnym językiem - mimo że tytułował siebie „obcokrajowcem”, znał cytaty filmowe zawarte w liście oraz dość zaawansowane językowo zwroty. Co nie przeszkodziło mu zrobić kilka początkowych błędów ortograficznych. Wszystko to sprawiło, że o sfabrykowanie listu podejrzewano Patsy Ramsey, matkę zamordowanego dziecka. Ostatecznie nie znaleziono dowodów potwierdzających tę tezę.

„Porywacze” zabronili rodzinie kontaktowania się z kimkolwiek („Jeśli zobaczę, że rozmawiacie z choćby bezpańskim psem, ona umrze.”  - to zdanie również zapożyczono z filmu.), mimo to Ramseyowie zgłosili sprawę na policję oraz poinformowali przyjaciół o zniknięciu dziecka. Niedawno odtajniono część rozmów z policją. Specjaliści zdołali wyłuskać głosy słyszane w tle na końcu nagrania: „Coś ty zrobił? Dopomóż mi, Jezu” oraz „Zadzwoniliśmy po policję i co teraz?”.

Ciało dziewczynki znalazł ojciec osiem godzin po zgłoszeniu zaginięcia. Było w piwnicy, owinięte kocem. Pomieszczenie to było pierwszym, do którego zajrzał Ramsey senior przeszukując dom. Za oficjalną przyczynę śmierci uznano uduszenie, jednak późniejsze badania wskazały na to, że JonBenet była już martwa w momencie krępowania sznurami. Zadano jej cios ciężkim narzędziem w głowę - najprawdopodobniej wielką latarką (Ramseyowie wypierali się, by kiedykolwiek taki sprzęt należał do nich).

Początkowo podejrzewano, że rodzice dziecka brali udział w sfingowaniu porwania, ale oczyszczono ich z zarzutów z braku dowodów.

Serial CBS poświęcony tej zagadce rzuca jednak zupełnie nowe światło na całą sprawę. Do jego produkcji zatrudniono ludzi z doświadczeniem, m.in. długoletniego śledczego pracującego wcześniej dla FBI. Zbudowano nawet replikę kluczowych pomieszczeń z domu Ramseyów, przeanalizowano ich wszystkie wypowiedzi.

Fot. Foter.com



Dość znamiennym było oświadczenie rodziców, którzy powiedzieli:

- Musimy się dowiedzieć, dlaczego to się stało.

Specjaliści zwrócili uwagę na „dlaczego”. Rodziny ofiar morderstwa zazwyczaj podkreślają wagę znalezienia sprawcy. W tym wypadku najwyraźniej wiadomo było, kto zabił 6-latkę. A dlaczego?

Czy prawda na temat morderstwa JonBenet Ramsey w końcu została rozwiązana?


Tu dochodzimy do - być może - ostatniego elementu układanki.

Przeprowadzono eksperyment, w którym wykazano, że 10-letni chłopiec jest w stanie zadać śmiertelny cios 6-letniemu dziecku (oczywiście na manekinie). Powstała hipoteza, że to niespełna 10-letni wówczas Burtke, brat JonBenet, w napadzie szału uderzył siostrę w głowę dużą i ciężką latarką. Rodzice postanowili zataić ten fakt (mimo że chłopiec nie odpowiadałby  za morderstwo przed sądem dla nieletnich) i naprędce wymyślili historię o porwaniu.

Ludzie żyją historią na nowo, składając wszystkie elementy. Brakuje jednego: potwierdzenia od samych zainteresowanych tych wszystkich hipotez. Trudno na to liczyć. Sam Burke zapytany wprost w "szczerym wywiadzie" o to, czy zabił siostrę, uchylił się od odpowiedzi, w zamian opisując wszystko to, co pamięta. Przy okazji przyprawił o ciarki swym przyklejonym do twarzy uśmiechem, który internauci szybko nazwali "uśmiechem psychopaty". Patsy nie żyje - zmarła w wieku 49 lat na raka jajnika. Jeśli ktokolwiek może jeszcze coś wiedzieć, jest to John, ojciec JonBenet, ale wątpliwe, by zechciał wrócić do tej traumy.