Jestem mamą dwóch dziewczyn i chłopca. Odkąd były małe, córki dostawały zabawowo - ruchowe zaplecze "unisex". Różne klocki, rowery, piłki, były i samochody. Były inspirowane do różnych zabaw, stawiałam przed nimi różne wyzwania, nie tylko te w stylu "ubieramy lalki" czy "gotujemy zupę". Po kilku latach zdałam sobie sprawę, że moje córki samochodziki traktują wyłącznie jako środek transportu dla lalek, z klocków najchętniej budują domki (dla lalek), na placu zabaw są zachowawcze i w nosie mają wysokie drabinki, a na rowerach jeżdżą wyłącznie w stylu "fit", podczas gdy ich koledzy preferują "cross". Albo "hardcross".

Kiedy w domu pojawił się chłopiec, okazało sie, że samochody są też do rozbijania się po całym domu, że na rowerku można szaleć tak, że mama dostaje gęsiej skórki, a misie są fajne na dwie minuty, po którym to czasie z hukiem ladują pod nogami.

Zabawa latem na kocyku (tak lubiana przez dziewczyny) to ostatnia rzecz, jaką syn lubił robić przez ostatnie miesiące. Znacznie bardziej interesowało go... siedzenie w samochodzie.

Myślę, że mali mężczyźni mają jednak inne zainteresowania, choćbyśmy tę prawdę wypierali.

 

Jak wychować syna, by wyrósł na wspaniałego mężczynę?

I tu pojawia się kwestia - jak "skanalizować" tę niespożytą energię, by chłopiec wypracował charakter, siłę, spryt, zręczność i inteligencję? Oczywiście jest to temat rzeka. Dziś zaledwie parę słów - pożywką dla nich jest film z Cristiano Ronaldo i jego synem, jaki krąży po internecie.

 

Piłkarz sam wychowuje 5-letniego synka. Matka jest nieznana, Ronaldo nie chciał ujawniać jej tożsamości. Wychowując dziecko często publicznie pokazuje zdjęcia i filmy, na których widzimy jak spędza wolny czas z małym Cristianito. Ostatnio podzielił się wideo z końca wakacji. Razem z synem wypoczywał obok basenu. Zapowiedział dziecku, że dostanie później colę i chipsy. Postawił jednak warunek - mały musiał złapać choć jedną piłeczkę ping-pongową wyrzuconą przez tatę.

 

Tatuś Cristiano Ronaldo bawi się ze swoim synem. Prosto i dobrze!

Posted by mamasy on 12 września 2015

Cristianito na początku radził sobie słabo. Rozgrzał się jednak i w końcu złapał małą piłkę. Były brawa i widoczna satysfakcja syna.

Pomijając fakt, że nagradzanie dziecka colą i chipsami uważam za średnio udany pomysł, spodobał mi się kontakt, jaki piłkarz ma z synem i radość, z jaką chłopak podszedł do wyzwania. Wiem, że dzieciaki (dziewczyny również) uwielbiają różne wyzwania, jakie stawia się im w ciągu dnia. Jeśli jeszcze za ich wykonanie czeka dziecko nagroda, dzieci są w siódmym niebie.

Trudno się dziwić. My jesteśmy tacy sami. Czy gdybyśmy nie dostawali pieniędzy za swoją pracę, angażowalibyśmy się w nią całym sercem? A jeśli nawet w grę nie wchodzi gratyfikacja finansowa, zawsze szukamy motywacji - może to byś samozadowolenie, pochwała partnera czy szefa. Albo jakaś bardziej odległa w perspektywie czasowej nagroda. 

Dzieci (również chłopców) trzeba dopignować

Dzieci też lubią być motywowane i nagradzane. A wracając do wychowania. Po obejrzeniu filmu myślałam o odpowiedzialności za to, jakie będą nasze dzieci (synowie) w przyszłości. Ewa Woydyłło, psycholog, powiedziała w wywiadzie dla "Pani" z listopada 2011 roku:

- Wczoraj byłam świadkiem ciekawej sceny na placu zabaw, gdzie poszłam ze swoim wnukiem. Pewna para przyszła z półtorarocznym chłopcem na spacer. Chłopczyk próbował pokonać kilkanaście metrów do najbliższej ławki. Matka krzyczała za nim: „Nie biegnij sam!”, a ojciec dopingował: „Chodź, chodź, dasz radę”. To symboliczne: „chodź, dasz radę”, jest najważniejsze w życiu dorosłego mężczyzny, uczy życiowej odwagi, pozwala ryzykować.

Biorę to do serca. Nie tylko w kontekście syna, ale i córek, które również będą musiały radzić sobie w życiu i wykazywać się odwagą.