Kiedy odpieluchować dziecko? Najlepiej w ciągu wiosenno-letnich miesięcy, kiedy robi się ciepło. A ta metoda zapewnia (ponoć) sukces w trzy dni, o ile będziemy konsekwentni. Może być ciężko, lecz jeśli tylko nastawimy się na trochę bałaganu, można spodziewać się, że czwartego dnia dziecko zawoła: „Mamo, siku!” i to nie po fakcie.

Technika Julie Fellom może wydawać się zbyt piękna, by była prawdziwa. Co więcej, jej autorka twierdzi, że są dzieci, na które metoda działa już w ciągu jednego popołudnia. Tak naprawdę to nic nowego - w 1974 roku pojawiła się na amerykańskim rynku książka pod tytułem „Toilet Traning in Less Than a Day”.

Czy jesteś gotowy na takie odpieluchowanie?

Wróćmy jednak do metody pani Fellom. Zanim zdecydujecie się ją zastosować, musicie pamiętać, drodzy Rodzice, o ważnej rzeczy: technika ta nie gwarantuje, że po trzech dniach dziecko będzie już korzystać tylko i wyłącznie z nocnika. Możecie jednak oczekiwać, że będzie korzystać z niego CZĘŚCIEJ, co wypierać będzie konieczność użycia pieluch. Spodziewajcie się „wypadków” i zawsze noście ze sobą ubrania do przebrania.

Jeśli dziecku zdarzy się nie zawołać w porę siku NIE KRZYCZCIE, nie obarczajcie go winą za ten incydent. Zdarza się.

Powiedzcie:

- Następnym razem zrobimy siku do nocnika i będzie sucho i przyjemnie.

Stres oddala sukces w odpieluchowaniu.

Pieluszki, majteczki treningowe? Tak, ale…

Pieluchę zakładamy tylko na noc. Możemy zastąpić je majteczkami treningowymi. Jest to jednak metoda „goło u dołu”, co oznacza, że przez trzy dni dziecko chodzi rozebrane od pasa w dół (jeśli marzną stópki, zakładamy skarpetki), a ubierane jest tylko do wyjścia.

Dlatego też dobrze jest robić to w czasie, gdy jest ciepło.

No to jazda…

Kup kilka nocników, miej je blisko. Jeśli masz piętrowy dom, potrzebne będą co najmniej dwa, po jednym na każdym piętrze. Idealną sytuacją jest posiadanie jednego nocnika w każdym pokoju lub pomieszczeniu, w którym przebywa dziecko.

Miej przygotowane majteczki i ubrania na zmianę.

[ad=1]

CZYTAJ WIĘCEJ

Odpieluchowanie: dzień pierwszy