Wczoraj gościem „Godziny wychowawczej” w radiowej Trójce była Eline Snel, holenderska terapeutka.

Temat jest mi bliski, bo trudne emocje u dzieci (u mojego dziecka), to coś, z czym szczególnie trudno jest mi dać sobie radę.

Jak poradzić sobie z wrzeszczącym kilkulatkiem, który domaga się czegoś tu i teraz? Jak nie wybuchnąć i nie pogorszyć sytuacji?



Nie będę przepisywać tej audycji - można całości posłuchać tutaj.

Napiszę jednak jedno magiczne zdanie, które zapamiętałam. Taka lekcja wyniesiona z programu, pewna nowość, dość oczywista, ale jakoś wcześniej nie wpadłam na to, by myśleć w ten sposób. I wielu rodziców zapewne też nie, skoro terapeutka musi im to uświadamiać.

Kluczem do otworzenia nowego pudełeczka z rodzicielską cierpliwością jest zdanie sobie sprawy z tego, że dziecko nie zachowuj się źle, bo „jest niegrzeczne”. Nie zachowuje się źle ze złośliwości, chęci dokuczenia.

Dzieci płaczą i krzyczą, bo coś im wyraźnie przeszkadza, jest jakaś przyczyna zewnętrzna. Nie bagatelizujmy jej, bo ignorując takie powody, jak zniszczony obrazek czy zburzona budowla z klocków, które dla nas są trywializmami, przestajemy szanować nasze dziecko.

Dla naszych pociech są to realne problemy, powodujące jak najbardziej realne frustracje. Zdanie sobie jednak sprawy z tego, że dziecko nie chce dokuczyć, że ono samo w tym momencie czuje się źle, może bardzo pomóc. Mi często pomaga.

Gdy widzę, jak syn wpada w złość, bo nie udała mu się budowla, staram się wyjaśnić, że czasem się nie udaje, że trzeba próbować. I przypominam sobie siebie, jak wpadłam we wściekłość, gdy spiesząc się nie mogłam otworzyć drzwi wejściowych do domu. Myślę, że po przeskalowaniu problemu z dorosłego na dziecięcy, jest on bardzo podobny.

Pamiętajmy o tym. I weźmy głęboki oddech. :) To też pomaga.

[ad=1]

Zobacz też: