Kto nie boi się porodu? Która kobieta nie myśli o tym ze strachem? Lęk wzmacniają opowieści grozy z sal porodowych, a czasem i media, które wybierają sobie te ekstremalne przypadki (choć statystyki mówią jedno: porody stają się coraz bardziej bezpieczne, śmiertelność zarówno matek, jak i dzieci, spada). Strach jest czymś normalnym. Czasem jednak potrafi być tak paraliżujący, że… stanowi wskazanie do cięcia cesarskiego! Tak. Ma nawet medyczną nawę: tokofobia, lęk przed porodem. U niektórych pań łączy się też z niechęcą do ciąży.

Tokofobię można podzielić na dwa typy: pierwszy i drugi, czyli tokofobię pierwotną i wtórną.

Tokofobia pierwotna (typ pierwszy) - pojawia się, gdy kobiety nigdy wcześniej nie rodziły. Może brać się z nerwic, traumy z przeszłości (w tym wykorzystywania seksualnego, bycia świadkiem trudnego porodu, ale też wysłuchanych historii o bardzo trudnych porodach).

Tokofobia wtórna (typ drugi) - dotyczy kobiet, które mają za sobą traumatyczny poród i boją się rodzić po raz kolejny.

Znam dwie panie dotknięte tokofobią. Pierwsza, z tokofobią pierwotną, rodziła cesarką. Cięcie odbyło się nie tyle ze względu na lęk, ale też inne wskazania medyczne. Druga ze wspomnianych znajomych dużo opowiadała mi o swoim bardzo trudnym porodzie. O bólu, o braku wsparcia, o fatalnym zachowaniu personelu szpitalnego, w końcu o źle zszytym kroczu. Mówi, że dziś już nikt nie zmusi jej do przejścia przez to po raz kolejny. Ma jedno dziecko.

Szacuje się, że tokofobia dotyka od 2,5 do 14 procent pań, ale są też dane wskazujące na aż 22%. 

Kiedy mamy do czynienia z tokofobią?

Może dawać ona różne objawy, od niepewności i lęku, aż po stany depresyjne, ale też bezsenność, zaburzenia odżywiania o często wiąże się z innymi problemami natury psychicznej. Nie wolno tego lekceważyć, bo może to mieć realne, przykre konsekwencje, od przedłużającego się i rzeczywiście trudnego porodu, do depresji poporodowej i gorszej więzi z dzieckiem, a nawet niechęci wobec potomka. 

Oswajać strach

Usłyszałam to od pewnej pani ginekolog, która przyjmowała mnie na oddział, gdy rodziłam pierwsze dziecko i pamiętam tę rozmowę jak dziś (zastanawiające, że nie od mężczyzny, ale też nigdy nie poruszałam z panami takich tematów): że lęk przed porodem, który paraliżuje, może być wskazaniem do cięcia cesarskiego.

- To tak między nami... - powiedziała mi wówczas. - Mnóstwo kobiety wybiera kobiety ginekolożki, bo nie chcą, by dotykał je obcy mężczyzna. Na samą myśl o porodzie, obnażeniem się i pokazaniem najbardziej intymnych części, robi im się po prostu słabo. Nie ma się co z tego śmiać, tylko trzeba to zrozumieć i pomóc takim kobietom, dla dobra ich i dziecka. To nie jest fanaberia. Słyszę często od swoich pacjentek, że wizyta u mężczyzny to ostateczność. Poród sam w sobie jest trudny, po co to traumatyzować?

Kobietom, które paraliżuje strach przed porodem, radzi się, by zapisały się do szkoły rodzenia - wszak boimy się tego, czego nie znamy, a tam lekarze i położne wyjaśniają cały proces porodu i połogu. Warto zajrzeć na oddział, wybrać odpowiedni szpital, by czuć się pewnie i bezpiecznie. I przede wszystkim mówić otwarcie o swoich lękach odpowiednim osobom, które pomogą nam zapewnić komfort psychiczny.