BEZECH AFEKTYWNY (TZW. ZANOSZENIE SIĘ DZIECKA OD PŁACZU, ZACHODZENIE SIĘ)

- dotyczy głównie dzieci między 1. a 3. rokiem życia; najczęściej pojawia się w okolicach dwóch lat,
- dziecko podczas intensywnego płaczu nie jest w stanie złapać oddechu, blednie bądź sinieje, może stracić przytomność i mogą nastąpić drgawki.

Mamy na forach radziły, by dmuchnąć w twarz, dać klapsa, zmienić pozycję. I nie panikować. Któraś straszyła przypadkami śmiertelnymi.

Zamknęłam te strony i zadzwoniłam do swojego zaufanego pediatry.

- Wie pani, to będzie dłuższa rozmowa - uprzedził mnie na samym początku.

- Bezdech afektywny może być dziedziczny ale często też jest powodowany psychologią. Małe dzieci, które jeszcze nie potrafią wyrazić wszystkiego, podczas takich napadów mogą podobnie reagować. Natomiast nie ma się czym martwić, taki bezdech nie wpływa na rozwój psycho-ruchowy dziecka - uspokoił.

- Czyli te rzekome przypadki śmiertelne to bajki?

- Absolutnie! Nie ma żadnych udokumentowanych przypadków śmiertelnych powodowanych bezdechem afektywnym. Podczas zatrzymania oddechu w krwi dziecka zaczyna rosnąć poziom dwutlenku węgla. Wówczas mózg dostaje sygnał, by wziąć kolejny oddech, nawet nieświadomie.

[ad=1]

dziecko zachodzi się / zanosi płaczem - co robić i jak reagować?


Po czym dodał:

- Niegdyś by ocucić dziecko dawało się klapsy albo dmuchało w twarz, ale to był brutalny klaps i brutalne dmuchnięcie. Chodziło o to, by niewerbalnie powiedzieć: „Ja tego jako rodzic nie akceptuję”. A ponieważ kiedyś były inne czasy i inny był stan wiedzy medycznej, akceptowano takie zachowania. Dziś się tego nie poleca. Dziecko samo weźmie drugi oddech.

- To co robić? - spytałam.
- Zachować spokój, nie panikować. Bo jeśli matka trzęsącymi się rękoma klepie dziecko, mówi mu dwie rzeczy: „Tak, to działa. Tak, zwracam na ciebie uwagę”. Jeśli i pani zareagowała nerwowo, to więcej niż pewne, że napad bezdechu afektywnego się powtórzy. Trzęsąca się matka tuląc dziecko przekazuje mu wszystkie swoje lęki i nerwy.

- Jakieś badania?

- Jeśli jest pani pewna, że to nie był atak padaczki, to nie ma takiej potrzeby. Nie było drgawek?

- Nie.

- To dobrze, czyli to łagodny atak. W cięższych, z powikłaniami, wcale nie tak rzadko, występują drgawki.

- Panie doktorze, mam dwóch synów. Starszy jest nerwowy, bardziej płaczący, młodszy to chodząca pogoda ducha. Myślałam, że zachodzenie się dzieci to domena nerwusów.

- Proszę pani, skoro starszy syn ma swoje metody absorbowania waszej uwagi, młodszy musi wypracować nowe. To temat na dłuższą rozmowę…

Nie wiedziałam, co powiedzieć, bo to miało sens. I obiecałam sobie, że będę spokojniejsza. Na fora internetowe już nie zaglądałam.

Od tego czasu było kilka momentów, kiedy już-już bałam się, że synek wstrzyma oddech, że nie złapie kolejnego. Czasem skutkuje dość spokojny, cichy ton i zapewnienie: „Nic się nie stało. Wszystko OK.” Tak naprawdę mówię to sobie w pierwszej kolejności, pamiętając, że małe dzieci to mistrzowie rozszyfrowywania mowy ciała. Najpierw staram się uspokoić samą siebie, bo doskonale wiem, co lekarz starał się mi uświadomić…

[ad=2]