Dziś dzieci mają wszystko, oprócz tego, co miały dzieci kilkadziesiąt lat temu: totalnie nieskrępowaną zabawę. Pisząc nieskrępowaną mam też na myśli fakt, że tych małych ludzi nie trzymały ściany, bawienie się w pokoju było czymś zarezerwowanym na dni deszczowe. Fakty były również inne: czytało się o dzieciach ulegających wypadkom w okolicy domu i to czytało się notorycznie. A zatem nieskrępowana = niepilnowana, nie monitorowana przez dorosłych.
Miało to oczywiście swoje kreatywne plusy, ale podszyte było ogromną dozą ryzyka. Myślę, że trudno porównywać tak odległą przeszłość z teraźniejszością, w której wychowywane są nasze dzieci. Można za to popatrzeć i trochę się rozmarzyć albo po prostu powiedzieć: przynajmniej moje dziecko jest bezpieczniejsze. Zawsze jest ta druga strona medalu.