Dalej dr Kirkilionis dodaje rzecz jeszcze bardziej istotną: „w następstwie wzajemnego dotykania się do mózgu dziecka i rodzica uwalniają się bardzo ważne hormony”. Dziecko dotykane wyrasta na dziecko bardziej inteligentne, bo dotyk rodzica pomaga wytwarzać połączenia między neuronami, którymi niemowlak będzie dysponować w swoim przyszłym życiu. Genialne z punktu widzenia natury.


Dzieci, które zostawione są same sobie, nie uczą się samodzielności. One w pewnym momencie wiedzą, że płacz nic nie daje. Ich ciało wytwarza ogromne ilości kortyzolu. Wskutek tego taki człowiek nie rozwinie odpowiedniej ilości połączeń między neuronami.


Wywiad jest znakomity, polecam przeczytać cały. Od siebie dodam taką historyjkę:


Gdy po raz pierwszy zostałam mamą, wpadłam w pułapkę stwierdzenia „nie noś”. Równocześnie zaopatrzyłam się w chusty, nosidło… Nie chciałam mieć cały czas bobasa na moich dość wątłych rękach, zabraniałam babci „lulania”, ale… synek zadecydował sam. W chuście, na bujaczku, w nosidle, w wózku zasypiał znakomicie, wyciszał się i uspokajał. Zaczęłam czytać mądre książki i dotarło do mnie, że dziecko noszone w brzuchu przez wiele miesięcy rodzi się z naturalną potrzebą bliskości i podobnego noszenia, jakie miało zapewnione wcześniej. Chcemy mieć spokojnego bobasa - musimy zadbać o jego potrzeby. Wcale nie hodujemy sobie w ten sposób tyrana, a dbamy o zrównoważony rozwój emocjonalny.

 

 

Oglądaj też:


[ad=1]