Matka w pełni, en pleine forme, nic tylko bić brawo.

________________________


Nazywa się Melissa Wardlow i jest fotografem, ale pewnego dnia zauważył ją inny fotograf i był tak zaaferowany owym „zjawiskiem”, że musiał je uwiecznić, czując instynktownie, że nie tylko on, ale i cały internet będzie pod wrażeniem.


Faktycznie, pani Wardlow stanowiła nie lada atrakcję, choć do dla niej chleb powszedni. Ona po prostu fotografowała szkolny mecz piłki nożnej. Z tym, że z tyłu dyndał kilkuletni chłopiec, który wyraźnie czegoś od niej chciał, a z przodu w nosidle na porcję mleka oczekiwało niemowlę. Ponieważ kobiety mają dwie ręce, każda musi być zajęta. W jednej ręce Melissa dzierżyła więc butelkę, a w drugiej - aparat z obiektywem niczym armatą.

Nie chcę wiedzieć, ile to wszystko musiało ważyć, ale bohaterka mężnie twierdzi, że „to normalne”.


Ja przypomniałam sobie o tym zdjęciu dziś rano, gdy w jednej ręce trzymałam torbę z laptopem, na ramieniu miałam torebkę, trzymałam swojego 15-miesięcznego synka, między palcami mając wciśniętą książeczkę mojego 5-latka, którą musiałam skleić ASAP („Mamoooo! Dziś jest dzień książeczek!”).


Dwa nosidła, dwoje dzieci, butelka z mlekiem i ten aparat to jednak dla mnie wyczyn.