„Coś znajomego”, pomyślałam klikając, by przejść dalej.
Wszystko dlatego, że ja sama postanowiłam starszego syna nie szczepić na rotawirusa. Szczepiony był na dość dużo rzeczy, wiele szczepień nieobowiązkowych miałam „odfakjkowanych”, w tym na pneumokoki i meningokoki.
- Tyle dzieci przechodzi biegunkę i wymioty, nic mu nie będzie - słyszałam.
Więc nie zaszczepiłam, myśląc, że - no faktycznie - co może się stać wskutek wymiotów.
Czytaj więcej: 1,5 roczne dziecko zmarło w Niemczech na odrę. Rodzice byli przeciwnikami szczepień
A jednak prawo Murphy’ego zadziałało w naszym przypadku. W wieku dwóch lat synek zachorował z powodu rotawirusa tak okrutnie, że biegunka trwała cały tydzień, również cały tydzień dziecko niemal nic nie jadło i było o krok od odwodnienia. Tylko wskutek dobrej opieki nie wylądował w szpitalu.
Ta matka przechodziła wszystko razy trzy, bo zachorowały jej trzy córki. Przebieg był równie ciężko, ale Kristen O’Meara nie szczepiła dzieci wierząc w to, co przeczytała w internecie: że szczepienia szkodzą.
- To było straszne, a nie musiało mieć miejsca, bo mogłam je zaszczepić - mówi dziś. - Mam poczucie winy. Naraziłam je na niebezpieczeństwo.
Mimo że WHO oraz inne organizacje zajmujące się opieką zdrowotną przyjmują jedno stanowisko („Szczepić!”), liczba rodziców wierzących w szkodliwość szczepionek rośnie.
Pani O’Meara dzieli się swoją historią, bo „być może to nakłoni kogoś do zmiany zdania”.
Zestaw: Carter’s, 129 zł - KUPISZ TUTAJ
Botki: Friboo, 149 zł - KUPISZ TUTAJ
Kurtka: s’Oliver, 209 zł - KUPISZ TUTAJ
Czapka: Marc O’Polo - KUPISZ TUTAJ