Facebook bywa nieracjonalny. Ludzie o tym wiedzą. Bywa, że pomyli łokieć z waginą - to algorytm, nie człowiek. Bywa, że pupa Kim Kardashian „przejdzie”, a rodzące się niemowlę nie, bo łamie zasady dotyczące niepublikowania nagości.


Tak było, gdy fotografka Morag Hastings z Apple Blossom Families zajmująca się dokumentowaniem porodów zamieściła TO zdjęcie w sieci:



Nim Facebook uznał je za nieodpowiednie, zareagowały przeszło 2 miliony ludzi. Głównie pozytywnie, bo cóż negatywnego może być w pojawianiu się na śwciecie nowego człowieka.
Niestety, fotografia została usunięta. W uzasadnieniu Morag przeczytała, że Facebook usuwa „wyeksponowane pośladki”. Zrobiła krótki „risercz” - parę minut zajęło jej znalezienie na tym samym serwisie gołej pupy Kim Kardashian. TEGO zdjęcia nikt nie zamierzał usuwać.


Morag jako doświadczona doula wielokrotnie spotykała się z podobnymi decyzjami ze strony internetowego giganta. Tym razem uznała, że wystarczy i opublikowała na swym blogu krótkie objaśnienie dotycząc dwulicowości Facebooka, który najwyraźniej oburza się nie tym, co trzeba, cenzurując porody, które z seksualnością mają tylko tyle wspólnego, że - no cóż - są skutkiem uprawiania seksu. Trzeba jednak spojrzeć na to, jak brutalna jest natura, by stwierdzić, że erotyki tu nie ma co szukać.


Zdjęcie przywrócono i wciąż można oglądać je na profilu pani Hastings. Fejs poszedł po rozum do głowy.