Pamiętacie mój wpis o matkach-frustratkach? Okazuje się, że eksperci nazwali je inaczej. To tzw. niespełnione siłaczki. Magazyn „Polityka” ma na ich temat cały wywiad przeprowadzony z Katarzyną Pawlikowską, ekspertką w dziedzinie zachowań społecznych i konsumenckich kobiet.

__________________


Kim jest ten nowy model kobiety?


- Spełnione profesjonalistki, które stanowią około 10 proc., mają moc wewnętrzną, siłę sprawczą tego, co się w ich życiu wydarzyło. Ich postawa sprawiła, że im się w życiu udało. Nie chodzi o to, że mają najwyższe przychody, bo w tej grupie są i bizneswoman, i pielęgniarki. To kobiety, które znalazły harmonię między życiem zawodowym i rodzinnym - mówi Pawlikowska. - Obie grupy mają liberalny światopogląd i są, powiedzmy, żądne równouprawnienia. Gdy pytamy, jaki powinien być podział obowiązków w rodzinie, odpowiadają, że równy. Jednym się to udało, a drugim – nie. Obie grupy są wewnątrzsterowne i mają świadomość, że to jest w ich rękach. Jedne i drugie mają wysokie poczucie własnej wartości jako kobiety. Akceptują własną płeć i są przekonane, że pod żadnym względem nie ustępują mężczyznom. Pytanie, co się wydarzyło, że jedne poszły dalej w spełnieniu się, a drugie pozostały, jedne potrafią sobie „odpuścić” i wiedzą, że nie wszystko w domu musi działać idealnie, te drugie – wręcz odwrotnie. Myślę, że oprócz cech indywidualnych, wielką rolę odegrało wychowanie.

Czytaj więcej: Mama sfrustrowana. O tym, jak cierpią współczesne matki

Mamy zatem połączenie kobiety, która dąży do samorozwoju innego niż poprzez macierzyństwo połączoną z Matką Polką. Taką, która chce być liberalna, myśleć o sobie, ale nie potrafi, bo wychowanie mówi jej, by na pierwszym miejscu stawiać rodzinę. Rezygnuje więc z pracy, z hobby, dla dobra dzieci, męża, domowego ogniska. „Ktoś o to musi dbać”, przekonuje sama siebie.

- Niespełnione siłaczki mają poczucie ciągłego rozdarcia. Przekaz, że mają być idealną żoną, matką, gospodynią domową, jest w nich bardzo głęboko zakodowany, wdrukowany w świadomość. Poczucie konieczności poświęcania się dla rodziny jest w nich tak duże, że nie potrafią się od niego oderwać. Zależy im na spełnieniu zawodowym, są aktywne, ale same sobie blokują drogę rozwoju, bo czują, że czas przeznaczony na pracę to czas, który odbierają własnym dzieciom. To kobiety, które na zakupach najpierw wkładają do koszyka rzeczy dla dzieci, potem dla męża, a o sobie myślą naprawdę na końcu - wyjaśnia cytowana wcześniej ekspertka.

- Znam kobiety prowadzące badania naukowe, które do późnej nocy prasują mężowi koszule, bo czują wewnętrzny imperatyw. To, że właśnie odniosły kolejny międzynarodowy sukces, ma się nijak do przymusu wypastowania podłogi na błysk. Pytałam: dlaczego? Bo mnie tak nauczono, mówią - dodaje Pawlikowska.

Dlaczego o tym piszę? Bo już wiem, że ta pani mówi o mnie. Bo marzę o tym, by się rozwijać, budować wiedzę, rozwijać umiejętności. Dzieci są małe tylko przez moment, ale ten kilkuletni „moment” może np. unieruchomić cię zawodowo. I Ty się przed tym bronisz. Piszę też o Tobie? Witaj w klubie. Ty i ja jesteśmy przykładem zmian, które właśnie zachodzą. Że rodzina jest ważna, ale - heloooł - trzeba brać się z życiem za bary i iść do pracy. Niekoniecznie dlatego, że muszę, ale dlatego, że chcę. Bo dzieci dorosną, a ja nie chcę dopiero wtedy szukać dla siebie miejsca. Chcę je znać tu i teraz, zawodowo też.

Zobacz: 5 ilustracji, które dobitnie pokazują, jak INACZEJ postrzega się matki i ojców

Co jeszcze wynika z wywiadu z Pawlikowską? Niekoniecznie optymistyczne wizje.

- Mówi się, że nadchodzi społeczeństwo singli. A jak ono ma nie nadchodzić, skoro dziewczyny są wychowywane w duchu równości i podziału obowiązków, a chłopcy dorastają w poczuciu, że wszystko robi się samo? To jest straszna krzywda dla tych chłopaków.

Ja jeszcze dorzucę swoje trzy grosze. Płeć piękna też potrafi być wychowywana w poczuciu, że wszystko się należy, że kobiety mają gorzej, więc z miejsca trzeba rozściełać czerwony dywan. Wszystko zaczyna się i kończy w domu.