To nie pierwszy raz, gdy specjalista sięga po empatię jako drogę do porozumienia z dziećmi. Przeszłam już przez książkę „Trudne emocje u dzieci” (moją recenzję można przeczytać tutaj), gdzie pierwszym krokiem było właśnie zakomunikowanie i zauważenie problemu: „Widzę, że masz problem z….  To inne ujęcie, ale obydwa prowadzą do stwierdzenia: „Tak, dostrzegam twój problem i chcę ci pomóc”.

Słynne „dlaczego płaczesz” z miejsca stawia nas w opozycji, buduje niewidzialną barierę nieporozumienia.

Może zamiast:

- Dlaczego płaczesz?!
- Bo zepsuł mi się rysunek!
- I to jest powód?

(I tu następuje dalszy wybuch złości dziecka.)

Czytaj więcej: Dlaczego dzieci zachowują się gorzej przy mamie?

Zróbmy tak:

- AAaaa!
- Oj, coś niedobrego się dzieje.
- Bo zepsuł mi się rysunek!
- A tak się starałeś! Rozumiem. To zastanówmy się, jak go naprawić. Da się go jakoś naprawić?
- Nie!
- A co możemy z nim zrobić?
- Wyrzucić.
- Naprawdę chcesz go wyrzucić?
- Tak!
- I zrobisz nowy?
- Nie.
- A później?
- Może.

Te dwa dialogi naprawdę miały miejsce. Byłam zdziwiona, gdy mój syn sam się uspokoił, choć ja nie robiłam nic, poza zadawałem innych pytań. Jedna różnica: nie krytykowałam jego emocji ani przyczyny ich powstania. Teraz mój cel jest inny: nauczyć się adekwatnie reagować za każdym razem. Niestety, rodzicielska porywczość i brak cierpliwości jeszcze często biorą górę, przynajmniej w moim przypadku.

[ad=2]