Po powrocie do domu spotykasz przyjaciela i opowiadasz mu całe zajście. On mówi:

a) „Przesadzasz. Nic takiego się nie stało”.
b) „Cóż,  takie jest życie.”
c) „Wiesz co, idź rano do biura i przeproś szefa, przyznaj się do błędu”.
d) „A co takiego było pilniejszego, niż polecenie szefa? Nie miałeś całego dnia?”
e) „Rozumiem twojego szefa. Zachowałeś się okropnie.”
f) „Biedactwo! To musiało być okropne! Aż chce mi się płakać!”
g) „Ojej, rozumiem twoje nerwy. Sam nie wiedziałbym, co zrobić w tej sytuacji.”

Czy bardzo się pomylę, jeśli zaryzykuję stwierdzeniem, iż to ostatnia odpowiedź jest najmniej irytująca? Że tylko ona zawiera w sobie prawdziwy pozytywny przekaz, choć nie rozwiązuje problemu?

Chcemy doprowadzić do tego, by dzieci same uczyły się radzić sobie z własnymi emocjami, by potrafiły się wyciszyć nawet gdy problem NADAL ISTNIEJE. One nie zawsze potrzebują gotowych, narzuconych przez nas rozwiązań (np. odpowiedź c)). Gdy czujemy, że ktoś nas rozumie, łatwiej jest się nam uspokoić, z kolei bunt i frustracja tylko narastają, gdy jesteśmy po raz kolejny besztani (a) czy oceniani (e).

CZYTAJ DALEJ...

[ad=2]